0,00 zł

Kolumbia - tropem noblisty

Podróże
2022-02-21
Kolumbia - tropem noblisty

GABO – ULUBIENIEC KOLUMBII

Do niewielkiej miejscowości Aracataca dotarliśmy po kilku dniach niespiesznego przemierzania rozległych nizin północnej Kolumbii.

Wraz ze zbliżaniem się do karaibskiego wybrzeża wzrastała temperatura. W Aracataca powitały nas straszliwy upał i nieznośne, oblepiające powietrze (temperatura w tym miejscu waha się między 38 a 40 stopniami Celsjusza). Dziesięć razy zdążyliśmy się pokłócić w tym lejącym się z nieba żarze, przez który nie dało się myśleć.
W przeszłości kilkukrotnie zadawano nam fundamentalne pytanie: Jak to jest podróżować tyle czasu razem, bez żadnej przerwy? Poza tym, że jest to wspaniałe przeżycie i doświadczenie, to bywa też trudno. Na pewno trzeba wykazać się wielkim zrozumieniem dla partnera i dystansem, także do siebie. Poza tym w przypadku konfliktu trzeba się szybko godzić, choć to niebywale trudne. Jak przyznać się do błędu, jak powiedzieć, że się nie miało racji? Obecna wyprawa, ponad dwuletnia, nauczyła nas sztuki kompromisów.
Ladny mural w Kolumbii
Malownicza Kolumbia
Przejazd przez rzeke kolumbia

MACONDO – MAGICZNE MIASTECZKO

Aracataca to niewielka miejscowość blisko karaibskiego wybrzeża. Przejeżdżając przez uliczki miasteczka, patrzyliśmy na to miejsce i ludzi, którzy moczyli się szukając ochłody w kanałkach. Wybetonowane kanały regulują nurt, który pomaga zachować infrastrukturę miasteczka. Ludzie żyją tu z okalających pueblo plantacji bananów i palm kokosowych, a także z hodowli bydła. To tu, urodził się i spędził pierwsze osiem lat swojego życia kolumbijski noblista – Gabriel García Màrquez, zwany pieszczotliwie Gabo. Mówi się, że to miasto to pierwowzór Macondo opisanego w „Stu latach samotności”. Już wjeżdżając do Aracataca, odczuwa się magiczność tego miejsca. Za czasów dzieciństwa Gabo miasteczko to leżało w środku niczego, miało niewybrukowane ulice, nad którymi unosił się pył i żyło w nim wielu analfabetów. Nie było też kanalizacji. Obecnie wydaje się, że duch tamtej epoki minął bezpowrotnie, a nowoczesność i postęp zatarły obraz, który pojawił się na kartach książki Màrqueza.
Aracatac Macondo Kolumbia
Przejazd przez miasteczko Aracataca w Kolumbii
Kapiel w kanalach mieszkancow Aracataca w kolumbii
Klucząc pomiędzy niewielkimi budynkami w centrum miasteczka, kierujemy się do domu, w którym mieszkał pisarz. Po opuszczeniu budynku przez rodzinę noblisty uległ on częściowemu zniszczeniu, ale dzięki Ministerstwu Kultury i uniwersytetowi departamentu Magdaleny dom odbudowano i został on przekształcony w muzeum, gdzie można obejrzeć odrestaurowane pomieszczenia, w których dzieciństwo spędził Gabriel García Màrquez.
Dom-muzeum ma czternaście pomieszczeń, charakterystycznych dla karaibskich budowli z pierwszej połowy XX wieku. Nazwy każdego z nich zostały uzgodnione z samym Gabo. Jest więc biuro dziadka noblisty, pułkownika Nicolása Márqueza, a także mały warsztat, w którym dziadek pracował nad wyrobami ze złota (to motyw, który czytelnicy noblisty znają z jego powieści). W jednym z wywiadów Marquez wspomniał, że dziadek kupił mu kiedyś farby i pędzelki i pozwolił malować w swojej pracowni na białej ścianie. Pewnego razu Gabo usłyszał, jak chwalił się on komuś, że jego wnuk zostanie malarzem, jednak przyszły pisarz stanowczo zaprzeczył – ta profesja kojarzyła mu się wyłącznie z malarzami pokojowymi. Kolejno pokój dla chorej ciotki, która ostatnie lata swego życia spędziła w łóżku, dalej jadalnia, korytarz z begoniami, które Marquezowi zapadły w pamięć i które później odtworzył, pisząc Sto lat samotności. W domu znajdują się również pokój gościnny, sypialnia dziadków, pokój dziecięcy, gdzie Gabo miał swoje łóżko, a wcześniej kołyskę. Następny jest pokój kuzynki pisarza – Sary Emilii, córki wuja Juana. Kolejne pomieszczenia to kuchnia i spiżarnia. W osobnej przybudówce było pomieszczenie, w którym mieszkali Guajiros. To rdzenni Indianie z regionów dzisiejszej prowincji La Guajira, którzy pomagali w wielu domach przy pracach gospodarczych. Poza tym, jak zwykł mawiać noblista, karmili oni wyobraźnię innych magicznymi opowieściami. Màrquez twierdził, że to oni zaszczepili w nim mnóstwo przesądów i mitów, z których potem utkał misterną nić narracji swoich powieści.
8-Murale w Aracatac Macondo Kolumbia

ŚWIAT W ZASIĘGU MARZEŃ

Nie byłoby domu bez obszernego patio, choć może w Polsce powiedzielibyśmy ogrodu, ale to raczej nie ma nic wspólnego z uprawianiem roślin, grządkami czy rabatami. Obecnie stoi tu duże drzewo, chroniące przed słońcem, którego korzenie wychodzą na powierzchnię ziemi i ciągną się po niej jakieś kilka metrów. Są grube i bardziej przypominają gałęzie, ale wiemy, że to one podtrzymują całe drzewo. Oprócz niego są tam także klomby z krzewami kwiatów, które akurat w porze naszej wizyty kwitły na czerwono.
Macondo Kolumbia
To, co niesamowite w naszych podróżach, to odkrywanie, jak wszystko się ze sobą łączy, jak cały świat jest mocno zglobalizowany, i to nie tylko teraz, ale też w odległych latach, na przykład w XIX wieku. Na meblach w domu Màrqueza znaleźliśmy na przykład charakterystyczny znaczek Thonet. Thonet to był niemiecki wynalazca i producent mebli. Jego synowie, którzy przejęli rodzinny biznes, w 1881 roku kupili zakład w Radomsku, który był wówczas centrum produkcji krzeseł i mebli giętych. Dobre położenie miasta spowodowało, że francuscy i wiedeńscy przemysłowcy zakładali tam swoje fabryki. W tamtym czasie Radomsko było jednym z najbardziej uprzemysłowionych miast w guberni piotrkowskiej. Tylko skąd krzesło najprawdopodobniej wyprodukowane w Radomsku wzięło się w muzeum noblisty? Nie wiadomo. Wszystkie sprzęty i meble do odbudowanego domu kupiono w antykwariatach Santa Marta i Bogoty, ale miały one odpowiadać tym z domów kolumbijskich z przełomu XIX i XX wieku. Wiemy za to, że historia lubi różnie się pleść.

RZECZYWISTOŚĆ MACONDO

Wróćmy jednak do Aracataca. To, nas najbardziej uderzyło w tym miasteczku, to fakt, że każdy próbuje ubaśniowić to miejsce. Mnóstwo w nim prac poświęconych pisarzowi: rzeźb, malunków i graffiti. W 2006 roku ówczesny burmistrz wpadł na pomysł, by zmienić nazwę miasteczka na Macondo. Zorganizował więc referendum, ale coś poszło nie tak, frekwencja bowiem nie przekroczyła 30 procent i z tego powodu wniosek nie został przyjęty. Być może sprzeciw samego noblisty miał na to pewien wpływ, pisarz uznał bowiem ten pomysł za loco, czyli szalony. Dodał przy okazji, że „Na szczęście Macondo nie jest miejscem, ale stanem umysłu, który pozwala zobaczyć to, co się chce i jak się chce, to zobaczyć”
Gabo Kolumbia
Casa Museo Gabriel Garcia Marquez
W czasach młodości Marqueza lód był towarem luksusowym. Posiadanie go było wyznacznikiem statusu rodziny. W drewnianych skrzyniach, pokryte dużymi ilościami trocin, spoczywały ogromne bloki lodu, które przyjeżdżały pociągiem do Aracataca. Służyły one głównie do konserwowania żywności, zwłaszcza bananów, bo prowincja Magdalena, w której leży Aracataca, była jednym z centrów produkcji tych owoców, zarządzanym przez ogromną firmę United Fruit Company, która dużo później, w latach 70., zmieniła nazwę na Chiquita Brands International. Z nieodległego portu Santa Marta banany wypływały w świat. Te kolumbijskie były podobno najlepsze na świecie.
Z Aracataca wiedzie już prosta droga do najstarszego miasta w Kolumbii, Santa Marta, założonego przez Hiszpanów w 1525 roku. To tam skierowaliśmy się po wyjeździe z miasteczka noblisty, marząc o jak najszybszym dotarciu na wybrzeże. Liczyliśmy, że morska bryza przyniesie nam ukojenie i da odpocząć od nieznośnych upałów.

SANTA MARTA- Kawa i karaiby -czytaj więcej...
Autor: Krzysztof Rudź, Izabela Rudź (Ludzie Podróżują)
Pokaż więcej wpisów z Luty  2022
Podziel się swoim komentarzem z innymi
pixel