Już od kilku lat do przemierzania przeróżnych górskich, głównie bałkańskich szlaków używam głównie butów marki Keen.
Często, podczas naszych podróży trafiamy na skalisty, dość wymagający teren i po paru sezonach noszenia głównie modelu Targhee III stwierdziłem, że jednak czas na coś nieco sztywniejszego. Moją uwagę przykuł model Wild Sky, który już na pierwszy rzut oka wyglądał na dobrego kompana na dłuższe i bardziej ambitne, górskie wędrówki. Wysoki but, solidnie zabezpieczony na przodzie, co wróżyło, że skutecznie będzie chronić przed uderzeniami w twardsze podłoże.
Rok 2020 niestety nie sprzyja zbytnio podróżom, ale pomimo zamieszania z granicami udało mi się wyjechać na ponad miesiąc do pięknej i górzystej Słowenii. Co prawda, wyjazd był typowo rowerowy, ale udało mi się też nieco przetestować nowe buty, choć w warunkach nieco innych niż zakładałem. Najwięcej czasu spędziłem na rowerze, ale pomiędzy jazdą pomagałem też dużo lokalnej ekipie w utrzymywaniu tras, a także na farmie, która przez miesiąc była moim domem. Jak do tego mają się wspomniane wcześniej buty?
Otóż miały swój iście terenowy test, podczas licznych, rowerowych sesji, w jakich brałem udział jako fotograf właśnie. Tu od razu zaznaczę, że okolica, w jakiej mieszkałem, czyli Jamnica, słynie ze stromych, tras o charakterze enduro, których głównym założeniem jest zachowanie ich naturalnego charakteru. Pomimo, że na pierwszy rzut oka teren wygląda łagodnie, to 2 lata temu walczyli tu najlepsi rowerzyści z całego świata, podczas jednej z edycji Enduro World Series. Niektóre trasy są tak strome, że również dla mnie, łatwiej było zjechać z nich na rowerze niż zejść na piechotę. Aby złapać jak najciekawsze kadry, czasem trzeba było się mocno nagimnastykować i wejść w miejsca, o których nikt inny by nie pomyślał. Buty sprawdziły się tu bardzo dobrze, niezależnie od tego, czy musiałem przejść przez wysokie i kłujące chaszcze, czy wspinać się po śliskich skałach i korzeniach.
Wysoka cholewka buta pewnie trzyma kostkę i bezproblemowo można ściągnąć sznurówki na tyle, aby noga nie latała luźno. Podeszwa jest zdecydowanie sztywniejsza niż w poprzednich Targhee i podczas chodzenia nie czuć np. wystających korzeni czy kamieni. Dalej jednak jest wygodnie i po wyciągnięciu nowych butów prosto z pudełka poszedłem w nich w las na 3 godziny, bez żadnego rozchodzenia. Wędrówkę zakończyłem bez jakichkolwiek otarć czy odcisków. Trochę obawiałem się płytkiego bieżnika na podeszwie, ale przy różnych warunkach podłoża, nawet w błocie, do pewnego momentu nie było większych problemów z przyczepnością. Od jakiegoś czasu zwracam też zawsze uwagę na wykonanie przedniej części butów, bo wiem, że podczas wspinaczki często zahaczam o ostre skały. Tu raczej nie muszę się obawiać o uszkodzenia, bo gumowanie solidnie otacza cały przód, oraz dużą część boków. Może i nie jest to najbardziej estetyczne rozwiązanie, ale ważniejsze jest dla mnie aby faktycznie but posłużył parę lat w terenie, a nie wyglądał jak z żurnala. Bo zasadniczo mam w nich wędrować, a nie jedynie oglądać.
Goniąc z kolei za ujęciami porannych mgieł dość skutecznie przetestowałem ich wodoodporność w zetknięciu z bardzo, ale to bardzo mokrą trawą, która porastała niesamowicie widokowe polany dookoła Jamnicy. Test przeszły na 5+.
Buty nie są bardzo lekkie, ale też trzeba brać pod uwagę to, że nie są stworzone do lekkich zastosowań. Myślę, że sprawdzą się idealnie nawet podczas całodniowych czy kilkudniowych wypraw w górach. Na krótsze i prostsze trasy pewnie dalej zostanę przy modelu Targhee, który jest lżejszy i bardziej nastawiony na komfort. W bardziej wymagającym terenie natomiast buty Wild Sky powinny dać dobry kompromis pomiędzy wygodą, a sztywnością i precyzją. Dobre materiały i dobre wykonanie powinny nam pozwolić nie myśleć o butach, a skupić się tylko i wyłącznie na przygodzie, która na nas czeka. :)
Autor: Marek Chabros (Bałkany według Rudej)
Pokaż więcej wpisów z
Wrzesień 2020
Podziel się swoim komentarzem z innymi