90% wszystkich wyjazdów spędzam albo na górskich szlakach, albo generalnie z dala od szeroko pojętej cywilizacji. W miastach lub mniejszych miejscowościach pojawiam się raczej nie za często. A jeśli już się pojawiam, to na krótki spacer, uzupełnienie prowiantu itd. Jednak w ostatnim czasie tak się złożyło, że miałam okazję spędzić nieco więcej czasu w dwóch miastach – Belgradzie i Budapeszcie. W trakcie ich eksplorowania towarzyszyły mi buty Versacore Speed. I po tych wspólnych, miejskich wędrówkach mogę śmiało stwierdzić, że model ten to idealny kompan każdego city break’u!
DLA KOGO I DOKĄD?
Generalnie marka Keen promuje ten model jako dość wszechstronny, który spokojnie nada się nie tylko na miejskie spacery, ale również wyjście w teren. Osobiście uważam, że Versacore Speed to but typowo miejski, który jednak zabrany w teren (ale niezbyt wymagający), da sobie spokojnie radę. Przede wszystkim model ten nie posiada membrany. Ma to swoje plusy, ma to swoje minusy. Gdy trafimy na nieco bardziej deszczową aurę, to niestety musimy liczyć się z tym, że but dość szybko przemięknie. Choć moje doświadczenie pokazuje, że podczas naprawdę potężnej ulewy, jaka złapała mnie w Belgradzie, buty przez długi czas broniły się przed strugami deszczu. I to w sytuacji, gdy nie korzystałam z parasola i maszerowałam z odsłoniętymi nogami, po których woda spływała do butów. Jasne, po 40 min w takich warunkach Versacore Speed nie były suche. Ale też nie chlupała mi w nich woda i komfort chodzenia dalej był wysoki. Co ważne, gdy tylko przestało padać i wyszło słońce, buty wyschły chyba w ciągu 20 min. Chrzest bojowy przeszły więc śpiewająco.
Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o podeszwie. Zastosowany w niej bieżnik nie jest zbyt agresywny. I o ile chodzimy po twardej, równej, suchej nawierzchni, nie ma problemu. Niestety gdy robi się mokro lub staniemy na nieco bardziej śliskiej powierzchni, wtedy Versacore Speed radzi sobie ze zmiennym szczęściem. Parę razy wywinęłabym orła podczas pokonywania zalanego deszczem torowiska tramwajowego lub idąc po mokrym bruku. Na szczęście pomna tych doświadczeń, później po prostu omijałam miejsca, w których model ten mógłby mi zafundować spektakularny upadek.
I o ile przyczepność nie jest idealna, o tyle amortyzacja należy do tych z wyższej półki. W Versacore Speed potrafiłam spędzić niemal cały dzień, mniej więcej od godziny 10 do 22, pokonując po 20 km, do tego w upale. Wieczorem, po zdjęciu butów, moje stopy były w dokładnie takim samym stanie, jak rano. Zero zmęczenia, uczucia przeciążenia, jakichkolwiek obtarć. To też pewnie zasługa braku membrany oraz doskonałej wentylacji. Dlatego uważam, że to świetny but właśnie do wędrowania po twardych nawierzchniach, podczas letnich miesięcy. Stąd rekomenduję Versacore Speed jako pierwszy wybór dla tych, którzy planują city break albo w cieplejszych miesiącach (jeśli mówimy o Europie) lub generalnie w cieplejszym klimacie (jeśli mówimy o innych kontynentach).
NIE TYLKO WYGODA ALE I TEŻ WYGLĄD
Marka Keen od lat udowadnia, że potrafi w dobry design. Versacore Speed ma dość klasyczny wygląd buta sportowego. Osobiście jednak uważam, że przy okazji cechuje go też pewna doza „sportowej elegancji”. Choć patrząc na niego z góry można odnieść wrażenie, że jest to but stosunkowo szeroki, to posiada on dość lekką i smukłą konstrukcję. Model ten świetnie pasuje do typowych, sportowych stylówek, jak i do… sukienek. Testowana przeze mnie para ma kolor… biały. Szczerze mówiąc nie pamiętam, kiedy miałam obuwie właśnie w tym kolorze. Ale muszę przyznać, że choć początkowo nie byłam przekonana, to teraz jestem zachwycona. W szczególności, że nawet jeśli Versacore Speed się pobrudzi/przykurzy, to łatwo można go doprowadzić do stanu niemal idealnej czystości.
CZY ZATEM WARTO MIEĆ VERSACORE SPEED W SWOJEJ OBUWNICZEJ KOLEKCJI?
Według mnie – tak! W szczególności, jeśli planujecie przez większość czasu zwiedzać miasta i miasteczka, będziecie sporo spacerować, eksplorować muzea itd. Versacore Speed zabrany w teren też sobie poradzi. Natomiast tu warto pamiętać o tym, że przyczepność podeszwy nie jest idealna. Jest to też but dość miękki, a zatem na kamieniach stopy mogą to szybko odczuć. Natomiast sama amortyzacja sprawia, że człowiek czuje się, jakby maszerował na dwóch poduszkach, które doskonale niwelują wstrząsy. Przez to, po całym dniu w butach nie będziecie myśleć jedynie o tym, by jak najszybciej je zdjąć. Wręcz przeciwnie! Brak membrany w przypadku tego modelu jest zaletą, a nie wadą. I z pewnością docenicie to latem.
Podsumowując, mocno zaprzyjaźniłam się z Versacore Speed. Podsumowując, mocno zaprzyjaźniłam się z Versacore Speed. Po eksplorowaniu Belgradu i Budapesztu będę je zabierać na kolejne miejskie i może lekko podmiejskie wycieczki.
Autor: Aleksandra-Zagórska Chabros (Bałkany według Rudej)