Nasi południowi, słowaccy sąsiedzi potrafią w turystykę. Wiadomo to nie od dziś.
Jadąc na Słowację człowiek wie, że czeka tam na niego całkiem dobra baza hotelowa i gastronomiczna, ale przede wszystkim świetnie przygotowane szlaki piesze, rowerowe, ścieżki edukacyjne, trasy tematyczne, liczne zamki, muzea, skanseny i wiele, wiele innych.
Zimą otwierają się tamtejsze ośrodki narciarskie, które choć cenowo droższe niż w Polsce, oferują dużo lepszy standard usług oraz znacznie więcej tras zjazdowych. Czy jednak w okresie zimowym jest co porabiać na Słowacji poza jazdą na jednej lub dwóch deskach?
SŁOWACJA W STYCZNIU
W 2022 rozpoczęliśmy nasze podróże od czterodniowego wypadu na Słowację. Postanowiliśmy wykorzystać długi weekend z 6 stycznia, by odwiedzić region Liptov – nasz ulubiony zakątek tego kraju. Dlaczego akurat Liptov? Przede wszystkim przez wzgląd na to, że daje on dostęp do kilku pasm górskich: Wielkiej Fatry, Gór Choczańskich, Niżnych Tatr, Tatr Zachodnich i kawałek dalej Tatr Wysokich czy jeszcze dalej Małej Fatry. Jest tu też malownicza Liptovska Mara, w której odbijają się szczyty wspomnianych gór. Są termalne baseny oraz dzikie termalne źródła. Jest też kilka przyjemnych miast i miejscowości, a baza turystyczna jest na naprawdę dobrym poziomie. Prognozy pogody na ten czas wskazywały, że ma być mróz, ale z przewagą słonecznych dni. Śnieg miał padać tylko pierwszego dnia i to tylko przez chwilę. Ponieważ ja na nartach nie jeżdżę, Marek natomiast tak, postanowiliśmy się jednego dnia rozdzielić, by on mógł poszusować po stokach Chopoku. Prawda jest jednak taka, że przez większość czasu koncentrowaliśmy się na innych, niż narciarskie aktywnościach. Jakich?
ZIMOWA SŁOWACJA POLECA SIĘ NA TREKKINGI
Generalnie naszym głównym celem podczas pobytu na Słowacji były górskie wędrówki. Ponieważ w tym czasie śnieg zalegał w większych ilościach praktycznie tylko i wyłącznie powyżej 1200-1400 m n.p.m., warunki do trekkingów były całkiem w porządku. W sumie zrealizowaliśmy trzy wycieczki, w trzech różnych pasmach górskich.
- Góry Choczańskie. Zaczęliśmy od bardzo ciekawej trasy w formie pętli, która przebiega przez teren Gór Choczańskich. Postanowiliśmy przejść przez dwie, krasowe doliny: Prosiecką i Kwaczańską. Pierwsza z nich jest odrobinę bardziej wymagająca. Są 3 odcinki ze stalowymi linami/łańcuchami oraz drabinki. Jednak w porównaniu do Słowackiego Raju są to naprawdę króciutkie fragmenty do pokonania. Następnie z Prosieckiej do Kwaczańskiej szlak wiedzie rozległymi łąkami. W trakcie marszu towarzyszyły nam chmury, ale spomiędzy nich wyzierały fragmenty górskich zboczy. Dolina Kwaczańska jest równie urokliwa, jednak szlak prowadzi sporo powyżej potoku, szeroką drogą, wykorzystywaną również przez rowerzystów (oprócz szlaku pieszego puszczono tamtędy też szlak rowerowy). Atrakcją tej okolicy są drewniane młyny wodne. Jeden z nich przekształcono na małe muzeum, które ukazuje działanie młyna. Idąc w stronę wyjścia z doliny, mija się punkty widokowe. Niestety my nie mogliśmy z nich za wiele podziwiać, ponieważ na tym etapie marszu towarzyszyła nam gigantyczna śnieżyca. Z racji tego, że auto zostawiliśmy w Prosieku, przy wejściu do doliny Prosieckiej, czekał nas jeszcze przemarsz malowniczymi polanami, z których rozciągała się panorama regionu Liptov. Gdyby nie chmury, mielibyśmy też epicki widok na Tatry Niżne. Trasa ta zajęła nam ok. 7 godzin i w jej trakcie pokonaliśmy ok. 21 km.
- Wielka Fatra. Drugim, odwiedzonym przez nas pasmem była Wielka Fatra. W ostatnich latach głównie zaglądaliśmy tam latem, bowiem w Rużomberku, czyli przy północnym krańcu pasma, działa bike park, który jest jednym z ulubionych miejsc do jazdy Marka. Zimą jeszcze nigdy nie wędrowaliśmy/nie jeździliśmy po tych górach. Zdecydowaliśmy się na wędrówkę z Liptovskich Revucy ku najwyższym szczytom Wielkiej Fatry, czyli Krížnej, Frčkov i Ostredoka (1592 m n.p.m. - najwyższy szczyt całego pasma). O ile niżej śniegu było mniej, o tyle na głównym grzbiecie było go już całkiem sporo. Na szczęście był ubity i dobrze trzymał. Jedynym mankamentem był silny wiatr, wiejący z południa, czyli nam w plecy (bo gdyby było na odwrót, to mimo świecącego słońca jeszcze mocniej byśmy zmarzli). W każdym razie, główny grzbiet Wielkiej Fatry oferuje fenomenalną, górską panoramę Słowacji oraz kawałka Polski (z wyzierającymi z oddala szczytami Pilska czy Babiej Góry). Widoczność była świetna, więc przez cały czas mogliśmy napawać się pięknem tutejszych krajobrazów. Zakładaliśmy zdobycie nieco większej ilości szczytów, ale ostatecznie musieliśmy odrobinę skrócić wycieczkę. Krótki, styczniowy dzień szybko dał o sobie znać. Ostatecznie jednak zrobiliśmy 23 km. Co uznajemy za całkiem, dobry wynik.
- Niżne Tatry. Ostatni z naszych trekkingów miał miejsce w Niżnych Tatrach. Fakt, na ich mocnych obrzeżach, ale i tak było warto. Naszym celem była Poludnica – niezbyt znany szczyt, który znajduje się blisko Liptowskiego Mikułasza. Można na nią wejść albo od strony wsi Iľanovo, albo wsi Závažná Poruba (w której znajduje się ośrodek narciarski Ski Opalisko). My zdecydowaliśmy się rozpocząć wędrówkę w pierwszej z nich i zrobić pętlę schodząc do drugiej, a następnie przez rozległe polany wrócić do auta. Poludnica sama w sobie nie jest imponującym wzniesieniem. Ma raptem 1549 m n.p.m.. Jednak jej stoki są dość strome, a sama w sobie oferuje naprawdę ciekawe widoki. Idąc od Iľanova czeka nas dość strome podejście na częściowo skalisty grzbiet. Na trasie albo otwierają nam się widoki na Tatry Zachodnie i Wysokie, albo na Niżne. Pierwsza, bardziej rozległa panorama roztacza się z Predniej Poludnicy. Z niej, na główny szczyt idzie się jakieś 10 min. Poludnica oferuje panoramę przede wszystkim Tatr Niżnych, Liptova i częściowo Tatr Wysokich. Znajduje się też na niej pewna charakterystyczna skałka, która cieszy się sporą popularnością wśród osób robiących zdjęcia z myślą o Instagramie. ;) Zejście do Závažnej Poruby jest dość żmudne i strome. Na trasie mija się formacje skalne, jaskinię. Są też miejsca z nieco bardziej rozległymi widokami. Po dotarciu do ośrodka narciarskiego Ski Opalisko ruszamy wzdłuż linii lasu z powrotem do auta. Cała wycieczka zajęła nam nieco ponad 5 godzin, a w jej trakcie pokonaliśmy ok. 15 km.
ZIMOWA SŁOWACJA BIEGOWO I SPACEROWO
Naszą bazą noclegową była Beszeniowa. Miejscowość, która głównie kojarzona jest ze znajdującym się tu kompleksem basenów termalnych. Jednak w styczniu 2022 roku nie był on dostępny dla osób z zewnątrz, a jedynie dla gości hotelowych. Był to oczywiście wynik covidowych obostrzeń. Nie mogliśmy więc popływać, ale Beszeniowa oferuje na szczęście też inne atrakcje. Przede wszystkim jej okolice są bardzo malownicze i świetnie nadają się na biegową czy spacerową wycieczkę. Gdy Marek udał się na narty na Chopok, ja z samego rana wybrałam się na trening biegowy. Fakt faktem tego dnia rano było jakieś -13 stopni. I choć biegałam przy niższych temperaturach, to musiałam zweryfikować plany dobiegnięcia nad brzeg Liptovskiej Mary. Ostatecznie zrobiłam pętelkę mająca 10 km obejmującą pobliską miejscowość Vlašky. Trasa ta tak czy inaczej pozwoliła mi nacieszyć się widokami na Wielki Chocz, Beszeniową czy Niżne Tatry.
Na spacer natomiast udałam się ponad Beszeniową. Odwiedziłam m.in. pewną widokową skałkę, przyjrzałam się trawertynom oraz sprawdziłam, czy woda w termalnym źródle faktycznie jest taka ciepła.
ZIMOWA SŁOWACJA, CO JESZCZE?
Oczywiście my byliśmy skoncentrowani na aktywnej turystyce. Inna sprawa, że z racji sytuacji covidowej woleliśmy się skupić na outdoroowych działaniach. Ale zimowa Słowacja oferuje też całkiem sporo tym, którzy lubią zwiedzać. W okolicy, w której byliśmy, znaleźć można ruiny zamków (np. Zamek Likawa u podnóży Wielkiego Chocza), jest też uroczy Vlkolínec, który znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Można tu też odwiedzić stanowisko archeologiczne nad brzegiem Liptovskiej Mary (Archeoskanzen Havránok), czy zrobić cudowne zdjęcia z okolic kościółka Panny Márie, stojącego tuż nad taflą akwenu. Oczywiście sporo atrakcji oferuje też sam Liptowski Mikułasz i jego okolice, a w szczególności Dolina Demianowska z niesamowitymi jaskiniami. Oczywiście nie tylko region Liptov obfituje w taką moc ciekawych miejsc/aktywności. W sumie gdziekolwiek na Słowacji się nie pojedzie, tam będzie coś interesującego. A urozmaicony, bo głównie górzysty teren sprawia, że dodatkowo pod kątem widoków nie będzie się tu można nudzić ani przez chwilę.
Autor: Aleksandra Zagórska-Chabros (Bałkany według Rudej)
Pokaż więcej wpisów z
Luty 2022
Podziel się swoim komentarzem z innymi