Buty Keen pojechały z nami do Ameryki Południowej. Był to wierny i wygodny towarzysz naszych wędrówek po Andach.
Kolumbia ma wiele oblicz i możliwości dla turystów. Poza niezliczoną ilością szlaków pieszych posiada jedne z najbardziej wymagających tras rowerowych. Zaś Kolumbijczycy na rowerach to wybitni cykliści bardzo często uwieczniani na muralach.
Historia sportu w Kolumbii jest ściśle związana z kolarstwem. Prekursorem kolarstwa w kraju kawy był Efraín Forero Triviño, zwany El Zipa, i to nie tylko dlatego, że urodził się w Zipaquirá, ale głównie dlatego, że w jego żyłach płynęła krew Muiscas, rdzennych Indian, zamieszkujących wysoko położone i chłodne doliny dzisiejszych prowincji Cundinamarca, Boyaca i Santander. Indianie Muiscas, wywodzący się z rodziny Chibchas, byli rdzennymi władcami tych zimnych dolin sąsiadujących z Bogotą. El Zipa to w języku Indian Muiscas nobilitujący tytuł nadawany najwyższemu władcy Zipazgo, jednego z najważniejszych administracyjnych regionów w konfederacji Muisca. Efraín Forero, syn aptekarza, był tak zafascynowany kolarstwem, że w 1951 roku postanowił udowodnić ludziom, którzy ewentualnie mogliby być zainteresowani zorganizowaniem wyścigu etapowego w Kolumbii, na podobieństwo Tour de France lub Giro d’Italia, że jest to możliwe. Pomysł jego samotnego touru narodził się w Café Pasaje, kultowej bogoteńskiej kawiarni, między listopadem a grudniem 1950 roku, kiedy Kolumbia była niestabilna politycznie. W latach 1948–1958 nastąpiła w kraju radykalna eskalacja przemocy i dziś okres ten jest nazywany La Violencia. Pojawiły się wówczas organizacje partyzanckie, które nie tylko kwestionowały panujący porządek, ale też uciekały się do walki zbrojnej. W takich niepewnych czasach Efraín Forero przemierzył samotnie trasę z Bogoty do Manizales (w departamencie Caldas), przejeżdżając przez Páramo de las Letras, przewyższenie zwane dziś piekłem dla rowerzystów. Z wysokością 3692 metrów nad poziomem morza i średnim nachyleniem 3,75% Páramo de las Letras jest uważane za najtrudniejszą przełęcz górską na świecie. Wznosi się ona od brzegów rzeki Magdaleny płynącej mniej więcej na 500 metrach, do szczytów w pobliżu Nevado del Ruíz, znajdujących się na wysokości 3760 metrów nad poziomem morza. Historia mówi, że El Zipa przejechał grzbiet pasma górskiego polnymi i kamienistymi drogami i zjechał kolejne 30 kilometrów do miasta Manizales. Miał wtedy 20 lat.
Dziennikarze wraz z Efrainem Forero, zaproponowali redaktorowi „El Tiempo”, Enriqueowi Santosowi Castillo, że w zamian za to, że będą pisać dla niego artykuły na temat wyścigu, jego gazeta go zasponsoruje. Wkrótce „El Tiempo” stało się głównym sponsorem wyścigu, a do grona patronów dołączyli między innymi Avianca (firma lotnicza), Bawaria (jeden z największych browarów w kraju), Lansa, Fleet of Grancolombiana i Club Los Millonarios.
Pierwszy wyścig Vuelta a Colombia odbył się 4 stycznia 1951 roku. Start znajdował się naprzeciwko budynku, w którym mieściło się wydawnictwo El Tiempo. Trzydziestu czterech rowerzystów (niektóre źródła podają, że było ich trzydziestu pięciu) zmierzyło się w dziesięcioetapowym wyścigu, który miał ponad tysiąc kilometrów długości. „El Zipa” Forero wygrał siedem z dziesięciu etapów i został tym samym pierwszym mistrzem tego wyścigu. Kiedy 17 stycznia zakończył się wyścig, El Zipa został okrzyknięty niezłomnym i niezwyciężonym. Gdy wrócił do rodzinnej Zipaquiry, eskortowany przez eskadrę małych awionetek, jego rodacy powitali go niczym bohatera, śpiewając na Plaza de Los Comuneros hymn narodowy.
Mówi się, że ten wyścig zapoczątkował wielką rowerową pasję wśród Kolumbijczyków. Zwłaszcza w regionie prowincji Antioquia i Cundinamarca. To wtedy powstał przydomek dla kolumbijskich kolarzy – escarabajo (chrząszcz), a kolejne edycje wyścigu Vuelo de Colombia pozwoliły im zaistnieć i zdobyć popularność w Europie, zwłaszcza w latach 80., kiedy to Kolumbijczycy zostali odkryci na międzynarodowej arenie jako świetni rowerzyści, lżejsi od rywali, skuteczniejsi i waleczniejsi, zwłaszcza na górskich odcinkach.
Niezwykłym orędownikiem kolarstwa kolumbijskiego jest Lucho czyli Luis Alberto Herrera, który reprezentował swój kraj w najważniejszych zawodach na świecie. Wygrał on Vuelta a España (Tour of Spain) w 1987 oraz Vuelta a Colombia w latach 1985, 1986 i 1988. W tamtym okresie był jednym z najlepiej jeżdżących po górach kolarzy na świecie.
Wybitnym kolarzem generacji chrząszczy oprócz Luisa Herrery był też Fabio Parra, pierwszy Kolumbijczyk i pierwszy Latynoamerykanin, który zdobył podium w Tour de France. Innym wielkim ambasadorem kolarstwa był Martín Emilio „Cochise” Rodríguez, urodzony w Medellin, który został pierwszym Kolumbijczykiem, więcej, pierwszym człowiekiem pochodzącym z Ameryki Łacińskiej, który wygrał coś wielkiego (dwa etapy Giro d’Italia).
Oprócz wspomnianych wcześniej kolarzy najlepiej wspominany jest przez Kolumbijczyków Santiago Botero. Jego sukcesy na Tour de France odświeżyły miłość nowych pokoleń do jazdy na rowerze. Został on ogłoszony mistrzem świata w jeździe na czas, a w Tour de France 2002 w jeździe na czas pokonał wielkiego Lance’a Armstronga.
Sukcesy kolumbijskich kolarzy można by przytaczać godzinami, ale najważniejsze jest chyba to, że kolarstwo jest bardzo popularne w całej Kolumbii. Po drodze od Manizaniles do Ibaque jeździ wielu gigantów. Bo jak ich inaczej nazwać, skoro droga, którą przemierzają wiedzie przewyższeniami, o których aż strach myśleć. Sam widok sprawia, że człowiekowi brakuje tchu w piersiach, a oni jadą…
W 2014 roku Kolumbijczyk Nairo Quintana został mistrzem Giro d’Italia, drugie miejsce zajął zaś jego rodak Rigoberto Urána. Swoistym ukoronowaniem Kolumbijczyków na królów gór było zdobycie przez Juliána Arredondo w 2014 roku pierwszego miejsca w klasyfikacji górskiej Giro d’Italia.
Jednak największe osiągnięcie przyszło 28 lipca 2019 roku, kiedy Egan Bernal został mistrzem Tour de France i zarazem pierwszym kolarzem z Ameryki Łacińskiej, który wygrał ten wyścig. Oprócz tytułu w klasyfikacji generalnej Bernal zdobył tytuł także w klasyfikacji młodzieży i jest trzecim najmłodszym zwycięzcą w historii Tour de France oraz najmłodszym w ciągu ostatnich 110 lat.
Włoski dziennikarz napisał w latach 80. XX wieku o debiutujących kolarzach kolumbijskich, że to „biedne, ciemne, małe myszy, które nie wiedzą czym są Alpy”. Kolumbijczycy lubią się chwalić tym cytatem. Mówią, że dziennikarzyna po części miał rację, bo kolumbijscy kolarze byli mali i ciemni jak myszy, ale mylił się co do reszty: to Europejczycy nigdy tak naprawdę nie poznali gór, takich, w których brakuje powietrza i gdzie kondory budują gniazda. Gór, które mają wysokość czterech czy pięciu kilometrów.
Motywy rowerowe w Kolumbii są bardzo często widoczne w architekturze miast, miasteczek i wsi. My najczęściej poruszaliśmy się pieszo w naszych butach Keen. Nie śmieliśmy konkurować z tak wytrawnymi cyklistami jakimi są Kolumbijczycy...
Autor: Krzysztof Rudź, Izabela Rudź (Ludzie Podróżują)
Pokaż więcej wpisów z
Wrzesień 2022
Podziel się swoim komentarzem z innymi