Kiedy pomyślicie o wyjeździe do Ameryki Południowej, koniecznie uwzględnijcie w swoich planach odwiedzenie Patagonii. Jest ona tak wielka i różnorodna, że każdy miłośnik natury znajdzie tu coś dla siebie.
Nas podczas obecnej wyprawy urzekła szczególnie południowa część Chile. To ogromny kraj rozciągnięty z północy na południe na dystansie z goła 4300 kilometrów. Kilka lat temu odwiedzaliśmy jego północne rejony włącznie z magicznymi miejscami pustyni Atacama. Tym razem zapragnęliśmy odmiany i bardziej zielonych klimatów, jakie skrywa południe tego kraju.
Nagromadzenie w jednym rejonie tak wielu parków narodowych i wulkanów, daje wręcz nieograniczone możliwości trekingów i rozmaitych wycieczek po górach. Wyposażeni w odpowiednie obuwie Keen, śmiało mogliśmy zapuszczać się w co bardziej dzikie rejony i je eksplorować.
Po dwóch miesiącach spędzonych w Argentynie przekroczyliśmy granicę w okolicach Bariloche. Co prawda pogoda zmieniła się diametralnie i od totalnych upałów w prowincji Chaco i Misiones, w których spędziliśmy trochę czasu, wkroczyliśmy w bardziej surowe okolice Patagonii. Kameralne przejście graniczne Paso Cardenal Antonio Samoré, oraz szybka odprawa nas i auta, pozwoliła naszym oczom nacieszyć się przepięknym krajobrazem. Zaraz za Lago Puyehue i miejscowością o tej samej nazwie skręcamy na mniej uczęszczaną drogę i kierujemy się na południe w stronę wulkanu Osorno. Niestety pogoda nam tego dnia nie sprzyja, szczyt wulkanu jest skryty za gęstymi chmurami i pada deszcz. Świadomi jednak tego co skrywa kapryśna aura, uzbrajamy się w cierpliwość i postanawiamy zostać na noc w okolicy Petrohue nad Lagos Todos Los Santo. Szutrowa droga w to urokliwe miejsce wiedzie wzdłuż górskiego strumienia z licznymi bystrzami, zakrętami i mnóstwem skał o które rozbryzguje się z impetem woda. Brzegi jeziora otaczają zbocza okolicznych gór, porośniętych bujna roślinnością. Do późnych godzin wieczornych chodzimy po okolicy, obserwując refleksy świetlne odbijające się w lustrze wody, które nieśmiało zapowiadają zmianę pogody…
Poranek nagradza naszą cierpliwość przepięknym widokiem na wulkan Osorno. Wysoki na 2659 m szczyt bieli się na tle niebieskiego nieba. Warto było uzbroić się w cierpliwość i poczekać na zmianę pogody… Wjeżdżamy autem wąską dróżką z setkami zakrętów, przyklejoną do zbocza tej majestatycznej góry na wysokość około 1200 m skąd rozpościera się przepiękny widok na okolicę i sąsiedni wulkan Calbuco. Przejrzystość powietrza jest niesamowita i możemy spokojnie dostrzec odległe o ponad 30 kilometrów przeciwne brzegi jeziora Lago Llanquihue.
Pierwsze kilka dni pobytu w chilijskiej Patagonii rozbudzają nasz apetyt. Kierujemy się niespiesznie na południe w stronę Puerto Montt, położonego nieco ponad 1000 kilometrów poniżej stolicy kraju Santiago de Chile. Następnie promem z miejscowości Pargua, przeprawiamy się na wyspę Chiloé.
Ta piąta co do wielkości wyspa w Ameryce Południowej urzeka nas od pierwszego wejrzenia. Największe miasto i port Ancud, położony na północy obfituje zarówno w niesamowite widoki jak i bardzo smaczną kuchnię opartą na owocach morza. Zajadamy się przepysznym Ceviche serwowanym prawie prosto z łodzi rybackich.
Na wyspie zachował się szereg jezuickich kościołów, wznoszonych z drewna w XVII i XVIII wieku. Budowle chociaż niewielkie mają niesamowity urok, którym dopełniają obrazu tej pięknej i odległej wyspy na Oceanie Spokojnym.
Przed nami jeszcze kolejne tygodnie i miesiące włóczęgi po drogach i bezdrożach chilijskiej i argentyńskiej Patagonii. Mamy nadzieję na kolejne wspaniałe i oszałamiające widoki…
Autor: Krzysztof Rudź (Ludzie Podróżują)
Pokaż więcej wpisów z
Luty 2019
Podziel się swoim komentarzem z innymi